Kiedy 30 marca 1821 r. podpisywano Umowę Zgierską, by stworzyć nową dzielnicę fabryczną w Zgierzu, zaplanowano również budowę Nowego Rynku. Tak wówczas nazwano dzisiejszy plac Jana Kilińskiego – miał być on sercem nowego, wielkiego i bogatego miasta.
Jak ze wszystkimi osiągnięciami Umowy Zgierskiej, tak i z Nowym Rynkiem było – powstał dosłownie z niczego. Pusty teren na wschód od rzeki Bzury był pagórkiem na zboczu doliny. Porośnięty dziką roślinnością, pełnił funkcję łąki. Mierniczy wytyczyli go prawie w linii prostej od Rynku Starego Miasta. Może nie jest to największy rynek w Polsce czy regionie (każdy bok ma niemal 100 m długości), ale na pewno spełnił on w historii ważną rolę. Był bowiem jednym z pierwszych, jeśli nie pierwszym nowożytnym rynkiem w naszym kraju. Różnił się od średniowiecznych tym, że drogi wybiegają z niego nie z narożników jak na starówce, a ze środka pierzei. W ten sposób ulice do dziś dzielą plac Kilińskiego na ćwiartki.
Środki obu placów, starego i nowego, dzieli niespełna 750 m – to raptem 8 minut spacerem. Dawniej drogę tę dzieliła rzeka i granica administracyjna nowej osady. Dziś obie granice są zatarte, rzeka znalazła się w kanale pod ul. Długą, a granice dzielnic uległy zmianie.
Kto dziś pamięta, jak ważną funkcję pełniły rynki miejskie? Nie były to ani place reprezentacyjne, ani centra przesiadkowe, ani miejsca spotkań. Były to po prostu miejskie targowiska. Zgierz miał dwa rynki, które dla rozróżnienia zaczęto nazywać zgodnie z ich historycznym rodowodem. Nowy Rynek był wielkim placem, na który zjeżdżali dostawcy z okolicy. Sprzedawano tam warzywa, zboże i inne produkty, których potrzebowali tkacze i inni rzemieślnicy zajęci pracą przy swoich warsztatach. Co ciekawe, obok kwitł handel na wielką, międzynarodową skalę. W budynku Jana Fryderyka Zcherta dobijano targu na wielkie dostawy do carskiej Rosji warte setki tysięcy rubli. Budynki te oraz fabryka, która do nich dolegała nadal stoi przy placu Jana Kilińskiego, z tym że dziś jest tam szkoła.
Nowy Rynek na początku XX wieku przeżył rewolucję. Stał się wówczas centrum transportowym miasta – doprowadzono do niego pierwszą zgiersko-łódzką linię tramwajową. Oczywiście znajdował się już wtedy na nim postój dorożek, jednak tramwaj był swoistym luksusem, a na pewno przejawem wielkiego skoku w nowoczesność. Jego obecność znacząco podnosiła prestiż miejsca.
W okresie międzywojennym stanął tam budynek poczekalni, który dziś można oglądać w skansenie w Łodzi. Co ciekawe, dzisiejszy układ tej ćwiartki rynku zawdzięczamy niemieckiemu okupantowi, bo to Niemcy postanowili zbudować pętlę zamiast tzw. rewersu. Może dzięki temu zabiegowi trafiła ona do zapisów Edwarda Stachury pt. "Z wypowiedzi rozproszonych".
W 1919 r. rynek stracił handlowy charakter. Zamieniono go na skwer. Zaprojektował go znany łódzki botanik Henryk Ciszkiewicz. To sprawiło to, że na całe lata dzisiejszy plac Jana Kilińskiego był zieloną, pełną drzew i krzewów oazą w środku miasta. Liczne klony dawały cień i ochłodę, a kwiatowe rabaty i klomby tworzyły klimat miejskiego ogrodu. Ochłodę zapewniała też fontanna zlokalizowana w zachodnio-północnej ćwiartce placu.
MACIEJ RUBACHA
Źródło: "Zgierz - moja przestrzeń" Nr 3/2022
Opisy fotografii ze zbioru Muzeum Miasta Zgierza - w kolejności od góry:
8 lutego 1919 roku Nowy Rynek przemianowano na Rynek Jana Kilińskiego. Po zlikwidowaniu rynku, (czyli handlu) 27 maja 1931 roku nazwę zmieniono na plac Jana Kilińskiego. I tak jest do dziś. Wspomniana likwidacja rynku, nie przeszła tak gładko. Mieszkający przy nim protestowali ostro przeciwko temu. Podobnie było nieco później, gdy likwidowano handel na Starym Rynku. Dziś nawet do głowy nam nie przyjdzie, że na tych dwu najważniejszych placach zgierskich mogły stać wozy z artykułami rolniczymi i nie tylko. (zobacz "Od nazwisk lub imion").
Czytaj też: