Co trzecia niebezpieczna
Łódzkie laboratorium poddało w ubiegłym roku badaniom 160 zabawek.
- Nieprawidłowości stwierdziliśmy w przypadku około 30 procent - mówi Grażyna Strobin, dyrektor placówki w Łodzi. - Spora część dotyczyła tych, które wyprodukowano w Chinach lub w innych krajach Dalekiego Wschodu, ale takich jest też najwięcej na polskim rynku. Nie oznacza to, że zabawki np. polskich producentów są pozbawione wad.
Nie ma obowiązku, by do badań w laboratorium trafiały wszystkie pojawiające się na polskim rynku zabawki. Producent lub dystrybutor każdej z nich, jeśli chce wprowadzić je do sprzedaży na terenie któregokolwiek kraju Unii Europejskiej, ma obowiązek umieszczenia na nich znaku CE, będącego deklaracją, że dany produkt jest zgodny z funkcjonującymi w UE normami.
Kontrolowane w laboratorium zabawki są dostarczane osobiście lub pocztą przez pracowników poszczególnych inspektoratów Inspekcji Handlowej z całej Polski. Ci z kolei pobierają je m.in. w sklepach, hurtowniach, a także bezpośrednio w miejscu ich produkcji.
- Każdy konsument mający wątpliwości względem danej zabawki może w dowolnej chwili zgłosić sprawę do Wojewódzkiego Inspektoratu Inspekcji Handlowej w Łodzi przy ulicy Gdańskiej 38 lub w innym mieście - mówi Grażyna Strobin. - Obecnie badamy po takiej konsumenckiej interwencji zestaw z plasteliną niemieckiego dostawcy, która wywołała uczulenie u dziecka w Warszawie i w Łodzi.
Ftalany i benzeny
Zazwyczaj jednak trucizny, zawarte w zabawkach, nie wywołują natychmiastowych reakcji alergicznych.
- Niebezpieczne substancje to na ogół cisi zabójcy - mówi dyrektor laboratorium w Łodzi. - To, że miało się z nimi do czynienia, może okazać się dopiero po kilkunastu latach, kiedy pojawią się kłopoty ze zdrowiem.
Pracownicy łódzkiej placówki sprawdzają obecność w zabawkach czterech szkodliwych substancji: ftalanów, formamidu, fenolu oraz benzenu. Pierwsze dwie substancje działają negatywnie na układ rozrodczy u dzieci. Trzecia wywołuje zmiany w materiale genetycznym dziecka, a czwarta ma działanie rakotwórcze.
Ftalany to substancje wykorzystywane do zmiękczania polichlorku winylu, z którego są wykonywane miękkie zabawki, np. lalki (w szczególności ich główki), dmuchane piłki i częściowo skakanki. Nie może być ich więcej niż 0,1 procent.
- Pamiętam dmuchaną piłkę, w której w trakcie badań stwierdziliśmy aż 53 procent ftalanów - mówi Anna Stokowska, naczelnik wydziału analizy instrumentalnej w laboratorium w Łodzi.
Formamid występuje z kolei w piankowych zabawkach, np. puzzlach, kostkach oraz ściennych dekoracjach. Jego dozwolona zawartość to 0,3 procent. Fenolu (z normą do 1 procenta) można natomiast spodziewać się m.in. w płynach do baniek oraz w plastikowych owocach i warzywach. Benzen (z normą do 5 miligramów na kilogram) zdarza się także w płynach do baniek, plastelinie i wkładach do mazaków.
Trucizna może cuchnąć
Na sprawdzenie, co dana zabawka kryje w środku, pracownicy laboratorium potrzebują minimum dwóch dni. Do wykonania badań wystarczą niewielkie fragmenty zabawek.
- Wyniki badań są przekazywane do Inspekcji Handlowej - mówi Grażyna Strobin. - Jeśli w zabawkach są stwierdzone nieprawidłowości, nie są one dopuszczone do sprzedaży lub są wycofywane z rynku, a klientów, którzy zdążyli je już nabyć, prosi się o ich zwrot, informując o zagrożeniu.
Bez specjalistycznych badań nie da się w stu procentach stwierdzić, czy dana zabawka zawiera szkodliwe substancje. Można jednak podejrzewać, np. wówczas, gdy ma nieprzyjemny zapach, zostawia ślady przy pocieraniu o blat lub ubranie, a także, gdy jej cena jest wyjątkowo niska w porównaniu z innymi tego typu zabawkami dostępnymi na rynku.
(Iwona Jędrzejczyk-Kaźmierczak)
Na podst. "Express Ilustrowany" z dnia 18.01.2016 r.