Międzywojenny Zgierz różnił się bardzo od tego z czasów dzisiejszych zarówno pod względem topograficznym jak i demograficznym.
W dwudziestoleciu międzywojennym przeżywał swój renesans pod rządami burmistrza - Jana Świercza, niezwykle troskliwego ojca miasta. Rozwijało się rzemiosło, kwitł handel, dymiły fabryki Poselta, Sacherta, Berneckera, Borsta, Pniewskiego i innych. Znajdowały w nich zatrudnienie setki mieszkańców miasta. W zakładach przemysłu barwników "Boruta" pracowało najwięcej ludzi.
Miasto dzieliło się na kilka dużych dzielnic: Stare Miasto, Nowe Miasto, Przybyłów, Wałachy, Budy, Biedaszew i Kurak. Poza jego granicami znajdowały się: Stępowizna, Zegrzanki, Krzywie, Wielamówek i Rudunki. Wizytówką Zgierza, jakby zieloną oazą w uprzemysłowionym mieście był Park Miejski, rozciągający się między ulicą Piątkowską, a ulicą Wodną. W środku parku znajdował się staw z niewielką wysepką pośrodku, na której rosły różnorodne drzewa.
Z wielką przyjemnością wspominam równo przystrzyżone, zielone trawniki, piękne krzewy i drzewa, wygracowane aleje i klomby pełne kwiatów. Nad porządkiem i czystością w parku czuwał ogrodnik, pan Zajączkowski (imienia nie pamiętam) z kilkoma pomocnikami. Nikt nie ośmielił się deptać trawników i zaśmiecać terenu. Nie do pomyślenia było łamanie gałęzi drzew, zrywanie kwiatów czy przenoszenie i niszczenie ławek. W ciepłe, słoneczne dni razem z rówieśnikami biegałam do tego parku, aby pobawić się w piaskownicy i pograć w piłkę. Było tam bezpiecznie. Pan ogrodnik upominał nas, abyśmy nie biegali po trawnikach, nie niszczyli krzewów i kwiatów, gdyż stanowiły one ozdobę parku. Dzieci oczywiście stosowały się do tych uwag i zakazów i przestrzegały je.
Staw dzierżawił od władz miejskich pan Jan Cylke. Od strony ulicy Dąbrowskiego stał jednopiętrowy domek, w którym mieszkał dzierżawca z rodziną. Tuż nad stawem znajdowała się przytulna restauracyjka o nazwie "Bar pod Rybką". Właścicielem jej został Jan Cylke. Goście mogli tu zjeść gorące lub zimne dania, napić się herbaty i kawy, a także podelektować się lampką wina. Właściciel dbał również o rozrywki. Zatrudnił w tym celu zespół muzyków, aby ludzie mogli pobawić się i potańczyć przy orkiestrze.
Przede wszystkim jednak dbał o staw, okolony szerokim trawnikiem z kwitnącymi kępami ozdobnych roślin. Dużą atrakcję stanowiły łódki, przycumowane do brzegu. Z przejażdżek po stawie chętnie korzystali wszyscy - i dorośli i młodzież, oczywiście za opłatą i w określonym czasie. Do przystani wzywał ich głos trąbki podający numer łódki. W czasie zimy jeżdżono na łyżwach, również za opłatą. Należy podkreślić, że Park Miejski nad stawem miał ogromne znaczenie dla mieszkańców Zgierza. W sobotnie i niedzielne popołudnia odbywały się tutaj towarzyskie spotkania i zabawy. Park był miejscem, które przyciągało wszystkich - tak rdzennych mieszkańców, jak i przyjezdnych gości.
Niestety, idylla nad stawem nie trwała długo, a w każdym razie - nie tak długo, jakbyśmy sobie tego życzyli.
Po wojnie, ok. 1948 roku, panu Janowi Cylke odebrano koncesję na prowadzenie restauracji i dzierżawienie stawu. Stało się to po tragicznym wypadku w czerwcu 1946 r., w którym zginął syn Jana Cylke - Jerzy, zastrzelony przez milicjanta.
W późniejszych latach domek i restaurację rozebrano, a teren zrównano z ziemią. Wiadomo, że tamte czasy już nie wrócą, ale może warto byłoby zainteresować władze miasta pomysłem reaktywowania tych dobrych, międzywojennych tradycji na terenie parku miejskiego i utworzyć tu kompleks kulturalno-rozrywkowy. Ten piękny teren wart jest tego, aby znów przywrócić go do życia tak, by cieszył mieszkańców miasta.
Alicja (Piwowska) Rękas
Źródło: "ITZ" Nr 14 (07-13.04.2009 r.)
Zobacz też Staw Miejski
***
Artykuł pt. "Urokliwy park nad stawem"
Park im. Tadeusza Kościuszki w Zgierzu, nazywany przez mieszkańców parkiem nad stawem, jest jednym z najlepiej rozpoznawalnych miejsc, a zarazem jedyną oazą zieleni w mieście. Choć minęły już czasy, gdy po stawie można było pływać łódką i zjeść lody w nadbrzeżnej restauracji, zgierzanie nadal wybierają park na miejsce niedzielnych spacerów. Tym bardziej że park zaczyna powoli odzyskiwać utracony blask.
Staw powstał na przepływającej przez miasto rzece Bzurze, kiedy nieopodal wybudowano młyn. Pierwsze wzmianki o stawie pojawiały się już w 1784 roku. Park miejski powstał w 1827, po dwóch stronach ulicy Piątkowskiej. Wtedy jednak nie zachęcał do spacerów. Brzegi stawu były nieuregulowane, a jego wschodnia część wysychała i zamieniała się w trzęsawisko. Dopiero na początku lat 20. zajęto się regulacją stawu, nadano mu dzisiejszy kształt a pośrodku usypano wyspę. Przetarg na zagospodarowanie terenu wygrał wtedy zgierzanin Cylke i to od jego nazwiska pochodzi potocznie używana w mieście nazwa - staw Cylkego.
Były to złote czasy parku. Nad brzegiem stawu powstała restauracja i przystań dla łódek z wypożyczalnią, na wyspie odbywały się koncerty, a na przystani zabawy taneczne. Zgierzanie do dziś wspominają urok tamtych dni: - Przychodziłam tu z rodzicami co niedzielę na lody do restauracji i na przejażdżkę łódką. To była atrakcja, na którą czekało się cały tydzień - wspomina zgierzanka Zofia Grochocka.
Po wojnie teren był już zaniedbany. Zarośnięty i zaśmiecony park nie zachęcał do spacerów, a brak oświetlenia powodował, że wieczorami zgierzanie omijali to miejsce szerokim łukiem. Atrakcją są natomiast łabędzie, które zamieszkały na wyspie. Mieszkańcy całymi rodzinami przychodzą tu karmić ptaki. Park ożywa również zimą. Kiedy lód porządnie skuje taflę, powstaje naturalne, choć niezbyt bezpieczne lodowisko.
Prace nad przywróceniem parkowi dawnego blasku prowadzone są od kilku lat. Aleję od strony ul. Piątkowskiej wyłożono kostką brukową, zainstalowano 52 stylowe latarnie i odnowiono plac zabaw dla dzieci. Na stawie powstała też fontanna, jednak jej żywot okazał się wyjątkowo krótki. W ciągu kilku tygodni została zdewastowana, a niektóre jej elementy padły łupem złodziei. W parku odbywają się też coroczne plenery rzeźby wielkoformatowej, a powstałe podczas plenerów kilkumetrowe drewniane rzeźby ustawiane są w różnych częściach miasta. Niektóre zdobią również park.
W tym roku zaplanowano wiele prac, które mają poprawić wizerunek jedynego parku w Zgierzu. Oprócz pielęgnacji drzew i trawników, planowane jest też sadzenie roślin. W parku ma być też widniej za sprawą prawie stu stylowych latarni, które zostaną zainstalowane do końca lata. Naprawiona fontanna ma zacząć działać podczas długiego majowego weekendu. W planach jest też budowa estrady przy ul. Parkowej, gdzie będą odbywać się koncerty i miejskie imprezy. W parku zainstalowane będą cztery kamery, podłączone do miejskiego systemu monitoringu.
Te wszystkie prace to jednak ciągle za mało, by park stał się znowu ulubionym miejscem spotkań zgierzan. Żeby mógł odzyskać dawną świetność, potrzebny jest mu zarządca na miarę Cylkego...
Na podst. "Dziennik Łódzki" z dnia 23.04.2007 r.