Kilkuset miłośników modelarstwa przybyło na zgierskie Święto Latawca, które odbyło się w sobotnie przedpołudnie na łące przy ul. Parzęczewskiej.
Były wspólne zawody, puszczanie modeli, co najważniejsze doskonała atmosfera i dobra zabawa.
Większość pokazanych latawców została wykonana ręcznie. Jednym z najładniejszych była gustowna biedronka należąca do 6-letniej Oli Rogalskiej. Model wykonała z niewielką pomocą rodziców.
Budowa zajęła nam trochę czasu, ale było warto - mówi Krzysztof Rogalski, tata Oli.
Można było też obejrzeć modele pochodzące ze sklepowych półek.
Latawiec kupiliśmy kilkanaście minut przed startem - mówi Piotr Babin, tata 6-letniego Remka. - Nie mieliśmy własnego, a nie mogliśmy odpuścić możliwości uczestnictwa w tak ważnym święcie. Zabawa była świetna.
Na imprezie pojawili się też profesjonaliści. Latawiec Wiesława Grochowskiego z Łodzi wzbił się na wysokość pół kilometra! Na tej samej lince modelarz trzymał dwa kolejne modele. Ustawione w linii różnokolorowe konstrukcje budziły uznanie i zachwyt najmłodszych.
Szkielet modeli został wykonany z włókna węglowego, poszycie zaś z folii - mówi Grochowski. - Model jest lekki i ma sporą siłę nośną. To sprawia, że może wzbić się bardzo wysoko, a dodatkowo zabrać na swój pokład niewielki ładunek, na przykład aparat fotograficzny lub kamerę.
Choć impreza zorganizowana przez Młodzieżowy Dom Kultury kierowana była raczej do młodszych Zgierzan, również i starsi mieszkańcy miasta bawili się świetnie.
Gdy byłem dzieckiem bardzo często puszczałem latawce, mam więc do nich ogromy sentyment - przyznaje Robert Błachowicz, tata 10-letniej Angeliki. - Gdy dowiedziałem się o tym święcie, postanowiłem, że muszę na nim być. Zabrałem więc córkę, kilku znajomych i przyjechaliśmy na miejsce. Zabawa jest świetna, więc było warto.
Tekst i fot. (g)
Na podst. "Express Ilustrowany" z dnia 27.09.2010 r.